Wczoraj (31 sierpnia br.), dostałem cynk od mojej auto-szkoły, że już mnie "uwolnili" z systemu i mogę zapisać się na, jakże oczekiwany, egzamin teoretyczny. Zabrzmiało to jakby wypuścili mnie na wolność z aresztu śledczego na Smutnej, ale mniejsza z tym. No to ja, sprytny ja, wszedłem na już znaną mi witrynę internetową info-car.pl, której właścicielem jest "Wytwórnia Papierów Wartościowych", OK. No i w jeszcze wakacyjnym nastroju klikam sobie na te przyciski, przedzieram się przez te ich karty i zakładki. Czekam aż się ta świetna strona załaduje, żebym po chwili musiał znów się logować, ah. Finalnie zapisałem się na poniedziałek o godz. 12:00. Wszystko fajnie, zadowolony siedzę się na dupce, tylko przypomniałem sobie, że w tym czasie będę siedział w ławce na świętym języku francuskim w ostatniej w ławce i jakieś ćwiczonka gramatyczne będę bazgrał. No i co tu robić.
Źródło grafiki
Po ceremonii rozpoczęcia roku szkolnego, po powrocie ze szkoły, dzwonię i się dodzwoniłem. Gadam, wyjaśniam, Pani przytakuje, ja gadam, ona przytakuje i mówi, że tym zajmuje się Biuro Obsługi Klienta. Na co ja, że OK, przełączaj! I się rozłączyło... po ponownym połączeniu Pani uprzejmie podała wybłagany numer bezpośredni, który oczywiście też nie działał.
Po 2 godzinach dumania, zdecydowałem, że zabiorę tyłek z fotela i podjadę tam do nich. (paradoksem w tym wszystkim jest to, że ma już prawko od ponad 6 lat, tylko że AM i se popierdzielam takim moim pierdzikułkiem znienawidzonym przez moją Pannę, ale nie ważne) Korków nie było, światła mi pasowały, więc mi się humor poprawił. Na krótko. Podjeżdżam, bum!, zakaz wjazdu w bramę, szlaban postawiony, obok którego mógłbym przejechać i zwykle tak robię, ale że to taka super poważna instytucja, to cofnąłem się lekko i zaparkowałem niedaleko. Wewnątrz smutni ludzie, odpowiednio do nazwy ulicy, pozdro dla kumatych, schodzą po tych schodach z minami jakby szli pod prysznic w Auschwitz. Jednego takiego się pytam, gdzie tu mogę moją sprawę załatwić. Wskazał tylko ręką drzwi i tułał się dalej do wyjścia. No, OK, może to u nich norma... Tam za drzwiami kolejka, 5 osób, OK. Moja kolej przychodzi, Pani uśmiechnięta do mnie: "Dowodzik prosz". Dałem dowodzik. I teraz z jeszcze większym uśmiechem: "Pana profil poprosz", a ja z pokerową twarzą, patrząc się jej prosto w oczy, wyciągam ten papierek z kieszeni i kładę na ladę. No, ona już mniej uśmiechnięta wklepuje te dane do kompa i opowiadam sytuację. "No, niestety na poniedziałek już nie ma terminu na 16:10 (jeszcze jak wychodziłem z domu było 10 wolnych miejsc, spoko) lecz na czwartek mogę pana zapisać, bo tylko w pn. i czw. mamy na 16:10" - powiedziała tym powolnym tempem i osępiałym głosem. No ok, poproszę. Dostałem kwitek, że mam się stawić tu i tu i że jestem super. Jedynym plusem jest to, że nie muszę jeszcze raz płacić za egzam, a tamtej wpłaty za poprzedni wypłacać, ubłagałem babkę, bo bym musiał o tej przygodzie osobnego posta pisać.
Morał z tego jest prosty, jak prawko chcesz robić przez wakacje i se gdzieś wyjeżdżasz, to masz niesamowite i niezapomniane do końca życia przygody.
Pozdrawiam, do przeczytania!
0 komentarze:
Prześlij komentarz