1 września 2016

Wojewódzki Odbyt Ruchu Drogowego

Dzień dobry albo dobry wieczór, zależy kiedy czytasz ;-)

Wczoraj (31 sierpnia br.), dostałem cynk od mojej auto-szkoły, że już mnie "uwolnili" z systemu i mogę zapisać się na, jakże oczekiwany, egzamin teoretyczny. Zabrzmiało to jakby wypuścili mnie na wolność z aresztu śledczego na Smutnej, ale mniejsza z tym. No to ja, sprytny ja, wszedłem na już znaną mi witrynę internetową info-car.pl, której właścicielem jest "Wytwórnia Papierów Wartościowych", OK. No i w jeszcze wakacyjnym nastroju klikam sobie na te przyciski, przedzieram się przez te ich karty i zakładki. Czekam aż się ta świetna strona załaduje, żebym po chwili musiał znów się logować, ah. Finalnie zapisałem się na poniedziałek o godz. 12:00. Wszystko fajnie, zadowolony siedzę się na dupce, tylko przypomniałem sobie, że w tym czasie będę siedział w ławce na świętym języku francuskim w ostatniej w ławce i jakieś ćwiczonka gramatyczne będę bazgrał. No i co tu robić.
Znalezione obrazy dla zapytania Nauka jazdy L

Źródło grafiki

Były dwie opcje. Jedna, najprostsza, zwolnić się z dwóch ostatnich lekcji i heja. Ale nie, ja postanowiłem, że jestem ambitny i  pogodzę szkołę z prawem jazdy. Czyli wybrałem numer dwa. Drugą opcją, było przełożenie terminu. Ale hola, hola, panie kursancie! Zapisać się Pan możesz przez internet, zapłacić na nasze konto pieniążki też Pan możesz, ale nie było mowy o odwoływaniu egzaminu przez internet... na co ja zareagowałem jak przeciętny polak w takiej sytuacji. Po chwili namysłu, zadzwoniłem tam do nich, do WORDu. Oczywiście, godzina 20:00, więc czekam do dnia następnego.

Po ceremonii rozpoczęcia roku szkolnego, po powrocie ze szkoły, dzwonię i się dodzwoniłem. Gadam, wyjaśniam, Pani przytakuje, ja gadam, ona przytakuje i mówi, że tym zajmuje się Biuro Obsługi Klienta. Na co ja, że OK, przełączaj! I się rozłączyło... po ponownym połączeniu Pani uprzejmie podała wybłagany numer bezpośredni, który oczywiście też nie działał.

Po 2 godzinach dumania, zdecydowałem, że zabiorę tyłek z fotela i podjadę tam do nich. (paradoksem w tym wszystkim jest to, że ma już prawko od ponad 6 lat, tylko że AM i se popierdzielam takim moim pierdzikułkiem znienawidzonym przez moją Pannę, ale nie ważne) Korków nie było, światła mi pasowały, więc mi się humor poprawił. Na krótko. Podjeżdżam, bum!, zakaz wjazdu w bramę, szlaban postawiony, obok którego mógłbym przejechać i zwykle tak robię, ale że to taka super poważna instytucja, to cofnąłem się lekko i zaparkowałem niedaleko. Wewnątrz smutni ludzie, odpowiednio do nazwy ulicy, pozdro dla kumatych, schodzą po tych schodach z minami jakby szli pod prysznic w Auschwitz. Jednego takiego się pytam, gdzie tu mogę moją sprawę załatwić. Wskazał tylko ręką drzwi i tułał się dalej do wyjścia. No, OK, może to u nich norma... Tam za drzwiami kolejka, 5 osób, OK. Moja kolej przychodzi, Pani uśmiechnięta do mnie: "Dowodzik prosz". Dałem dowodzik. I teraz z jeszcze większym uśmiechem: "Pana profil poprosz", a ja z pokerową twarzą, patrząc się jej prosto w oczy, wyciągam ten papierek z kieszeni i kładę na ladę. No, ona już mniej uśmiechnięta wklepuje te dane do kompa i opowiadam sytuację. "No, niestety na poniedziałek już nie ma terminu na 16:10 (jeszcze jak wychodziłem z domu było 10 wolnych miejsc, spoko) lecz na czwartek mogę pana zapisać, bo tylko w pn. i czw. mamy na 16:10" - powiedziała tym powolnym tempem i osępiałym głosem. No ok, poproszę. Dostałem kwitek, że mam się stawić tu i tu i że jestem super. Jedynym plusem jest to, że nie muszę jeszcze raz płacić za egzam, a tamtej wpłaty za poprzedni wypłacać, ubłagałem babkę, bo bym musiał o tej przygodzie osobnego posta pisać.

Morał z tego jest prosty, jak prawko chcesz robić przez wakacje i se gdzieś wyjeżdżasz, to masz niesamowite i niezapomniane do końca życia przygody.

Pozdrawiam, do przeczytania!

0 komentarze:

Prześlij komentarz